„NIE MOŻNA CHCIEĆ dwóch zabawek. Dostałeś już jedną. No i nie można tak płakać, no daj spokój! Przecież dosatłeś zabawkę, no NIE MOŻNA CHCIEĆ dwóch.”
Nie mam zwyczaju oceniać innych ludzi po jednym zasłyszanym zdaniu. Tego taty też nie oceniłam. Ale te zasłyszane słowa dźwięczały mi długo w głowie.
Mijałyśmy płaczącego chłopca, który wychodził ze sklepu z zabawkami. Chłopiec chciał dwie zabawki, dostał jedną. Szlochał na cały sklep. Jego tata wypowiadał powyższe słowa w dobrej wierze. Chciał przekonać syna, że nie może czuć się źle, chciał go pocieszyć. Ale wyszło mu zupełnie coś innego. Wyszedł mu absurd. Powiedział właśnie synowi, że on NIE MOŻE CHCIEĆ. Dał synowi do zrozumienia, że ten nie ma prawa do własnych pragnień. Dał synowi do zrozumienia, że jego emocje są nieważne, śmieszne, niedorzeczne.
Pewnie nawet nie zdał sobie sprawy z tego, co mówił do syna. Chciał dobrze, widziałam to. Ale jego słowa potęgowały tylko płacz dziecka. Potęgowały płacz, bo były wyrazem kompletnego niezrozumienia.
Gdy ojciec marzy o nowym Volvo nikt nie mówi mu: „NIE MOŻESZ TEGO CHCIEĆ”.
Gdy ojciec rozmyśla o nowym telefonie nikt nie szepnie: „NIE MOŻESZ CHCIEĆ”.
Gdy ojciec snuje plany o zbyt drogich wakacjach na Karaibach nikt nie powie: „NIE MOŻESZ TEGO CHCIEĆ”.
Gdy ojciec chce kupić sobie komputer, na który go nie stać, nikt nie powie mu, że nie może marzyć.
Ojciec usłyszy co najwyżej, że go nie stać, nie może tego mieć, ale nikt nie powie mu, że NIE MOŻE CHCIEĆ.
To fakt, ojciec nie płacze wychodząc z salonu bez nowego samochodu (chociaż jego serce się łamie ). Ojciec nie płacze nad niekupioną wycieczką, nie rzuca się na nowe telefony za sklepową szybą. Jednak mały syn to nie ojciec. Mały syn ma jeszcze czas, by nauczyć się radzić sobie z frustracją. Z niespełnionymi marzeniami. Mały syn płacze, bo nie potrafi inaczej wyrazić swoich emocji. Płacze, bo szuka kontaktu z rodzicem. Gdy dostaje komunikat – NIE MOŻESZ CHCIEĆ, czuje się jeszcze bardziej sfrustrowany. Nie dosć, że nie dostał tego, o czym marzył, to jeszcze jego wiara we własne odczuwanie zostaje zachwiana.
Tak często zabraniamy swoim dzieciom odczuwania. Często w dobrej wierze mówimy dzieciom, że nie mogą czuć żalu, nie mogą się złościć, nie mogą czegoś chcieć.
Nie uczymy naszych dzieci, że mają PRAWO CHCIEĆ. Mają prawo CHCIEĆ WSZYSTKO. A dzieci, które nie wiedzą, że mogą chcieć, mogą całe życie przeżyć nie rozpoznając swoich prawdziwych potrzeb.
Akceptacja każdego CHCĘ, nie oznacza oczywiście spełnienia każdej z tych CHĘCI. Akceptacja i zrozumienie potrzeb to zupełnie coś innego niż spełnianie każdej zachcianki. Akceptacja to pokazaniue drugiemu człowiekowi, że jest ważny. Akceptacja to towarzyszenie w trudnych emocjach.
Wykazanie zrozumienia dla każdego CHCĘ, buduje w dziecku poczucie własnej wartości, uczy samoświadomości i rozpoznawania własnych potrzeb. A to właśnie z rozpoznawaniem własnych potrzeb my dorośli – wychowani często w duchu grzeczności, w duchu „nie można” – mamy problem. Nie potrafimy zdefiniować, czego tak naprawdę w życiu chcemy, bo na jakimś etapie zabrakło akceptacji dla każdego CHCĘ. Błahego, niedorzecznego, dziecięcego CHCĘ. A tylko człowiek w pełni akceptowany, może pozwolić sobie na realizację swoich pragnień, bo wie, że ma do nich prawo.
Musimy starać się dawać dziecku przestrzeń, by każda potrzeba mogła być WYRAŻONA. Tylko w ten sposób dziecko może nauczyć się rozpoznawać własne emocje i potrzeby – najpierw je wyrażając. Tylko w ten sposób dziecko może nauczyć się, że jest pełnowartościowym człowiekiem, który ma swoje prawa.
Dorastanie w poczuciu akceptacji bezwarunkowej, kształtuje w dziecku silne poczucie własnej wartości.
A poczucie własnej wartości i świadomość potrzeb to pierwsze kroki do szczęśliwego życia.
19 marca 2015 o 09:40
Ok, bardzo fajny tekst, ale trochę naciągany.
Jednak uważam, ojciec, którego zaprezentowałaś nie zachowałby się znacznie odmiennej po przeczytaniu tego tekstu. Jak napisałaś, intencje miał inne, nie chciał zabraniać marzyć/chcieć. Chciał powiedzieć dziecku, że nie można materializować marzenia/chcenia od razu i zahamować histerię dziecka. Co mówisz (powiedziałabyś) swojemu dziecku gdyby stanęło przy ladzie/półce sklepowej; zaczęło tupać nogą, płakać, histeryzować, hałasować i krzyczeć, że ono „to” chce?
„-Kochanie nie zabraniam ci chcieć. Możesz chcieć to mieć, ale nie dostaniesz.”?
Co zapewne spotęgowałoby tylko opisane wcześniej emocje dziecka…
Uważam, że z pomyłki „słownej” ojca – chcieć=mieć=dostać niepotrzebnie; przysłowiowej Igły, zrobiłaś widły.
Ponadto uważam, że dziecko nie odebrałoby sytuacji inaczej przy zmianie podejścia ojca; dla dziecka liczyło się tu i teraz; mieć zabawkę i tyle, reszta nie była istotna.
„Mały syn ma jeszcze czas, by nauczyć się radzić sobie z frutracją” – LITERÓWKA
19 marca 2015 o 20:14
Może mam naciągane poglądy. Może po przeczytaniu tektu ojciec pomyślałby, że jego syn ma PRAWO CHCIEĆ? Z
asłyszane zdanie było tylko zaczynem do moich przemyśleń, a nie poradnikiem, jak ma zachować się ojciec, którego dziecko chce zabawkę w sklepie.
Nikt nie zwraca się do dziecka zdaniami, które Ty przytoczyłaś parafrazując mój tekst
Tekst jest dla dorosłych, a do dziecka język odpowiednio dopasowujemy. Ja w takiej sytuacji zwyczajnie mówię córce, że ROZUMIEM, że chciałaby taką zabawkę. Rozumiem, że chciałaby dwie zabawki. Ale może następnym razem. Nie dzisiaj. Dzisiaj dostała już jedną. I wiesz co? Jak ja wykazuję zrozumienie, to dziecku jakoś też łatwiej jest zrozumieć.
I nie ma we mnie zgody na mówienie dzieciom, że nie mogą chcieć. Nawet gdy tupią nogą i histeryzują. Bo mają prawo do histerii tak samo jak do chęci i pragnień.
Więc ojeciec miał milion różnych sposobów, by inaczej rozmawiać z synem.
Literówki – zdarzają się. dziękuję za wytknięcie.
19 marca 2015 o 22:40
Wydaje mi sie, ze w tekscie sytuacja byla pretekstem do opowiedzenia o czyms wiekszym, jakims podejsciu do tego, jak traktuje sie dziecko i jego potrzeby.
A propos literowek – wyrazenie „znacznie odmiennej” jest nieprawidlowe. Pozdrawiam
19 marca 2015 o 23:01
Do FILONA:
A, jeszcze jedno – hamowanie histerii dziecka – jak to napisałaś – według mnie nie jest priorytetem. Dziecko może się złościć, wpadać w furię – ot takie prawo dziecka.
Podejście rodzica jest kluczowe w takich sytuacjach. Gdy rodzic wykazuje zrozumienie – dla dziecka jest to niesamowicie ważne. Wiem z własnego doświadczenia.
Dla mnie opisany ojciec nie dokonał pomyłki słownej. On naprawdę tak myślał. Że nie można chcieć dwóch zabawek.
Dla mnie ten temat to nie robienie z igły wideł. Bo pomijanie potrzeb dziecka, lekceważenie ich i niewykazywanie zrozumienia – widzę na każdym kroku. I jest to problem.
19 marca 2015 o 16:48
Bardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam ciovia Aska
19 marca 2015 o 20:12
Pozdrawiamy i ciocię Aśkę :))
19 marca 2015 o 23:02
Ciociu Aśko, jak możesz pozwolić sobie na LITERÓWKĘ w komentarzu pod moim wpisem?!
20 marca 2015 o 13:32
Bo ciocia Aśka może wszystko
20 marca 2015 o 23:06
„Bo ciocia Aśka to jest MISTRZ.” – cytata bardzo często przytaczany w naszym domostwie.
22 marca 2015 o 09:18
Bardzo mnie to cieszy!
1 maja 2015 o 16:42
Przeczytałam wpis i komentarze. W pierwszej chwili stanęłam po stronie tego biednego ojca. A potem zdałam sobie sprawę, że my rodzice często uprzedmiotawiamy nasze dzieci, nie przyjmujemy do wiadomości że to są ludzie (tylko mali), którzy mają prawo do swoich emocji i do poważnego ich traktowania. Ja przed chwilą przeprosiłam swoje dziecko, że dostało karę bo okazało złość, że czas zabawy się skończył. Pani wpis uzmysłowił mi, że zabroniłam córce okazywać emocje. Bycie rodzicem to najtrudniejsze co musimy w życiu robić, nikt do tego nie przygotowuje, uczymy się na naszych dzieciach. To przykre.
Aaa i jeszcze jedno, najłatwiej jest być rodzicem niemowlaka. Z wiekiem, gdy pojawiają się werbalizowane emocje, pragnienia i potrzeby dziecka, jest coraz trudniej.
1 maja 2015 o 21:01
Tak bardzo się cieszę, że mój wpis nie był jednoznaczny i pokazał odmienne perspektywy. To co napisałaś jest najważniejsze – że czasem zapominamy, że dzieci to ludzie – tylko mali – z takimi samymi prawami do emocji. A to, że jeszcze nie umieją ich okazywać lub z nimi sobie nie radzą – to ich prawo. A nasza rola – wspierać te nasze dzieci w nauce radzenia sobie z tymi emocjami. Postaram się w najbliższym czasie napisać może jakiś tekst o wychowaniu bez nagród i kar – takie spojrzenioe na wychowanie też pomaga traktować dzieci poważnie. Bardzo dziękuję za ten komentarz, szczery i pokazujący mi, że warto pisać
Pozdrawiam!
14 kwietnia 2016 o 22:47
Właśnie zdałam sobie sprawę, że byłam takim właśnie małym chłopcem, który często słyszał, że „nie można chcieć”. Dlatego dużo czasu zajęło mi nauczenie się werbalizowania swoich potrzeb. Kolejny raz przekonuję się jak ważne jest znalezienie prawdziwej przyczyny problemu by nie popełniać tych samych błędów.